- Wnusiu, zjedz jeszcze trochę.
- Babciu, naprawdę się najadałem. Więcej już nie zmieszczę.
- Psy się na kości zlecą! – żartobliwie rzuca babcia.
- No dobra, ale to ostatnia dokładka.
Ten, kto nigdy nie doświadczył powyższej sytuacji niech
pierwszy rzuci kamień. To właśnie te słowa siedzą najczęściej w głowach wnuków.
Może to dlatego, że pamiętamy jeszcze czasy Tazos i gum do żucia z naklejkami
Forda Escorta?
Jak dzisiaj wygląda rozmowa z babcią?
- Wnusiu, zjedz jeszcze trochę.
- Nie mam czasu teraz. Muszę wbić kolejny level i wtedy
dopiero przyjdę.
- Co wbić?
- Aj, nie ważne. Nie przeszkadzaj teraz bo przegram.
Mija 10,20 lat i spokojnie sortując dane w Excelu, nagle
otrzymujemy od rodziców wiadomość, że dziadkowie odeszli. Wtedy delikatnie w
naszą wewnętrzną „korpo-szybkę” puka mały ja i w oka mgnieniu, przywołuje
wspomnienia z dzieciństwa. Niezliczona ilość partyjek w szachy z dziadkiem i
wspólne wypieki z babcią.
Swoją drogą, szachy z dziadkiem, to chyba najlepsza droga do
odpowiedzi na tak często dzisiaj zadawane pytanie „Jak żyć?”. Były one tylko
pretekstem do tego, aby wypytywać dziadka o wszystko. Pomiędzy instrukcjami jak
dobrze przewidzieć kolejny ruch przeciwnika, dziadek zawsze wplatał pewną
mądrość życiową.
Do dzisiaj trzymam w szafie laurki robione na dzień Dziadka
i Babci. Mam również kasetę VHS, na której staram się wykrzesać z siebie
ostatki talentu teatralnego i gram postać wilka w „Czerwonym Kapturku”. Może i
dobrze, że teraz ciężko o sprzęt do kaset VHS. Przynajmniej nadal mogę myśleć,
że była to genialna rola. Łezka w oku się kręci, kiedy po tylu latach babcia
przy wspólnym obiedzie, powtarza moją słynną kwestię, przy której publiczność
pokładała się ze śmiechu:
„Mam chrapkę na babkę!”
Dzisiaj mogę to opowiadać jako legendy z zamierzchłych
czasów. A mam dopiero 22 lata. Laurki zastąpiły smsy i mmsy. Przedstawienie
wysyła się dziadkom e-mailem. Jednak naszych uczuć nie wyślemy drogą wirtualną,
a tego nasi dziadkowie potrzebują najbardziej.
Nie mówię, że musimy od razu chwycić za telefon i
opowiedzieć dziadkom jaki wczoraj był ostry melanż. Zapewne słysząc to, jak
dzisiaj wyglądają imprezy załapaliby się za głowę i pomyśleliby, że kto tu
ma „kuku na muniu.” Ale zabrać dziadków
w taką pogodę jak dzisiaj na krótki spacer po parku, albo wziąć pod pachę
szachy i na balkonie z dziadkiem rozegrać potyczkę o wszystko.
Mam skłonność do odkładnia rzeczy w czasie. I pewnie
doskonale wiesz, o czym mówię. O ile nowy odcinek Gry o Tron, czy kolejny
melanż mogą poczekać, o tyle dziadkowie nie poczekają. Bo może nadejść taki
moment, w którym zapukasz do ogromnych mosiężnych drzwi, a zza nich odpowiedzi
Ci martwa cisza i pustka.
W głowie pozostanie tylko niewyraźne i mgliste…
Szach mat.
Nawiązując do pierwszego zdania... Niestety z czystym sumieniem mogę wziąć kamień i rzucić :C
OdpowiedzUsuńJak to? :(
UsuńJedna moja babcia zmarła jak byłam mała, druga mieszkała na drugim końcu polski. A jeśli chodzi o dziadków to jeden z nich zmarł długo przed moimi narodzinami, a drugi mieszka daleko i widujemy się tylko okazyjnie. :)
UsuńStrasznie mi przykro :( Poniekąd rozumiem to, bo moi dziadkowie są rozsiani po całej Polsce. Dzięki, że jesteś na moim blogu!
OdpowiedzUsuńTakie życie niestety :) Nie ma za co ;)
OdpowiedzUsuń