Są takie dni w Twoim życiu, których wypatrujesz z ogromnym
utęsknieniem. Będąc małym brzdącem z wypiekami na twarzy czekałeś na 1 czerwca.
Nasyciwszy swoją rządzę prezentów, na chwilę odpuszczałeś, aby już po kilku
dniach wyczekiwać Bożego Narodzenia. Z czasem 1 czerwca zaczął odchodzić w
zapomnienie, ustępując miejsca tym dniom, które dają Ci upragniony odpoczynek.
I tak oto od dobrych kilku lat wyczekujesz majówki. Dni, które pozwalają Ci
bezkarnie się opierdalać. Ci bardziej aktywni pojadą na mazury pod namiot, a leniuszki
pośpią do 11, zrobią grilla z sąsiadem, a wieczorem nadrobią łóżkowe zaległości
ze swoimi drugimi połówkami. Niestety nie dla wszystkich początek maja oznacza
błogą sielankę…
Maturzyści.
Drzewa powoli ubierają się w swoje wykwintne, zielone
kreacje. Trawa zaczyna rosnąć jak szalona, a coraz cieplejszy i łagodniejszy wiatr
łaskocze blade po zimie ciała. W powietrzu czuć intensywny zapach kwiatów.
Ptaki szlifują swój letni repertuar, któremu wtórują pomniejsi mieszkańcy
lasów. W oddali słyszysz szum wodospadu i niewyraźne odgłosy rozbawionych
przyjaciół. Wpatrujesz się w leżącą przed Tobą książkę i 5 raz z rzędu czytasz
to samo zdanie „Trójkąt opisany na okręgu…”. W końcu masz dosyć i jak
obłąkaniec pytasz sam siebie „Co ja takiego zrobiłem, że muszę tak cierpieć? Co
za mózg wymyślił maturę w maju?!”
Drogi maturzysto, jeśli właśnie czytasz te słowa – nie martw
się. Każdy z nas miał podobne myśli i im bliżej matury, tym bardziej zaskakiwał
samego siebie znajomością niecenzuralnych słów. Rozumiem Twój ból doskonale.
Znajomi idą pograć w kosza, jadą pod namiot, a Ty łudzisz się, że przez te trzy
dni nadrobisz 3 letnie zaległości. Co więcej, nie łudź się, że na studiach to
się zmieni. Nie myśl sobie, że od pierwszego dnia studiów, będziesz przykładnym
studentem, który do sesji zacznie naukę trzy miesiące wcześniej. Na studiach
będzie znacznie gorzej. Tam będziesz miał maturę… razy ilość wybranych
przedmiotów, bo każdy przedmiot w sesji, to taka matura. Tak więc głowa do
góry!
Pamiętam tę nerwówkę na kilka dni przed. Nieustające
pytanie, czy wszystko pamiętam. A co będzie, jeśli zapytają mnie z lektury,
którą akurat obejrzałem u Masochisty na Youtube? Powiem Wam, że za moich czasów
nie było takich rarytasów. Marne, papiernicze streszczenia na niewiele się
zdawały. Nie przeczytałeś lektury – Twoja strata. To Ty na wypracowaniu obsrasz
się ze stresu. Nie mówiąc już o maturze ustnej. To jednak nic w porównaniu z
królową horroru – matematyką. Do dzisiaj nie wiem, dlaczego wszyscy tak bardzo
boją się matmy. Rozumiem rozszerzenie. Nie jest to może najprzyjemniejsza rzecz
w życiu człowieka, ale podstawa? Podstawa, z której wystarczy otrzymać 30% i
goodbye? I moje ogromne zdziwienie, kiedy widzę, że 30% maturzystów nie może
przekroczyć tego magicznego progu. Ludzie, co jest z Wami?
Pomijam fakt, że co roku dostajecie łatwiejszą maturę.
Wprowadzane są „nowe matury” i ucinany jest materiał, który przypadkiem może
sprawić kłopot. Jak tak dalej pójdzie, to wpisanie swojego numer PESEL będzie
zaliczało maturę, a i tu mam ogromne wątpliwości czy zdawalność wyniosłaby
100%. Zaliczenie z matmy można wystrzelać. Dzisiejsza matura spodobałby się bardziej
hazardzistom niż intelektualistom. Ostra jazda bez trzymanki. Dlaczego ostra?
Bo jeden dzień decyduje o Twojej przyszłości. Tak, dobrze słyszysz. Nie słuchaj
tego pierdolenia, że matura to pestka i nic nie znaczy, bo Pan X, który dorobił
się miliona nie ma nawet matury. Matura w dzisiejszym systemie edukacyjnym
determinuje Twoją przyszłość.
Chcesz być lekarzem – zdajesz chemię, biologię,
fizykę/matematykę. Pff, zdajesz. Rozpierdalasz tę maturę, bo wyniki poniżej 90%
nie gwarantują miejsca na najlepszych uczelniach medycznych. Chcesz być
prawnikiem? Z matmą i fizyką zapomnij. Polski, historia, WOS. To zadecyduje o
Twoim być, albo nie być. Chrzanić te przedmioty. Najważniejsze są wyniki.
Miesiące przygotowań, które doprowadziły Cię do tego, że wraz z początkiem maja
siedzisz przed arkuszem, a w głowie masz nagie filipinki, które zabawiają się z
karłami zamiast widzieć rozwiązanie zadania, zaważą o Twoich studiach. Przykro
mi, że tak wygląda rzeczywistość. Przykro mi, że będziesz musiał czekać rok,
aby poprawić się po przypadkowym potknięciu. Każdy z nas to przechodził. I
jakoś wyszliśmy na ludzi, więc jednak chyba nie jest tak źle, co?
Posłuchaj teraz uważnie rady wujka Zagadki. Zapomnij o tym,
co przeczytałeś przed chwilą i skup się na tym, co czytasz teraz. To jest tylko
matura. Egzamin, który ma sprawdzić, czy cokolwiek pozostało w Twojej głowie. Nie
ma na celu zniszczenia Twojego życia. Ma na celu odsiać tych, którzy doszli do
wniosku, że wolą karierę żulixa pod osiedlowym niż uczciwą pracę. Dasz radę.
Uwierz w swoje możliwości i zaufaj swojemu mózgowi. Powiem Ci, że jemu warto
ufać i nie warto z nim zadzierać. Przekup go! Dwa dni przed maturą daj mu odpocząć.
Zostaw książki i pójdź pobiegać. Poczytaj coś lekkiego, obejrzyj ulubiony film.
Pograj na konsoli. Daj odpocząć swojemu dowódcy, który za kilka dni będzie
musiał stoczyć walkę z trójgłową bestią. Niech chłopak ma coś od życia!
Tak naprawdę, to jest tylko epizod w Twoim życiu. Za kilka
lat będziesz wspominał ten okres z uśmiechem na twarzy. Podczas sesji będziesz
tęsknił za przygotowaniami do matury. Zatęsknisz za 45 minutowymi lekcjami i sekretariatem, który
w porównaniu do dziekanatu jest tym samym, czym Miranda Kerr porównana do Ryszarda
Kalisza. Powinie Ci się noga? Podejdziesz ponownie za rok. Czym jest rok w
skali 80 lat życia? Niczym. Kto wie, może ten rok zwany potocznie „gap yearem”
wykorzystasz na podróż dookoła świata? Może założysz bloga i spełnisz swoje
marzenia?
Na sam koniec chciałbym Ci coś powiedzieć. Tak prosto z serducha.
Mam nadzieję, że te słowa podniosą Cie na duchu i pokażą Ci, że nie ma czym się
stresować.
Do matury podchodziłem dwa razy. Za pierwszym razem po
prostu dałem dupy. Odpuściłem temat, bo wydawało mi się, że jestem kozak. Myślałem,
że matura nie jest mi do niczego potrzebna. Jednak w dniu odebrania wyników
rozpłakałem się, jak mięczak. Zdałem sobie sprawę, że przegrałem życie. Nie
dostanę się na moje wymarzone studia. Całe wakacje przeżywałem ten jeden dzień.
W głowie wypominałem sobie swoją głupotę i bezmyślność. Pod koniec września,
kiedy moi znajomi szykowali się na studia oprzytomniałem. Zamartwianie się nic
nie da. Trzeba zmienić swoje życie o 180 stopni.
Zacząłem się uczyć ponownie do matury.
Samemu. Uczyłem się po 6 godzin dziennie, ponieważ poprawiałem aż 3 przedmioty.
Piątek, świątek, a ja parłem do przodu niczym buldożer pożerający słomiane
chaty. Przed oczami miałem swoje marzenia. Przed oczami miałem swoją
przyszłość, szczęśliwą rodzinę, którą jestem w stanie utrzymać. Widziałem
siebie siedzącego za kierownicą Lamborghini, wspominającego ten okres z dumą.
Po 7 miesiącach ogromnego wysiłku i determinacji, podszedłem ponownie do
matury. W dniu odebrania wyników znowu się popłakałem, tym razem jednak ze
szczęścia.
Bo matura, to tylko matura. Jak nie teraz, to za rok.
Najważniejsze, abyś zawsze podążał za swoimi marzeniami i nigdy się nie
poddawał. Wtedy nic nie będzie w stanie Cię zaskoczyć.
Drodzy maturzyści, połamania piór i dajcie czadu! Pokażcie,
że polska młodzież, to najlepsza młodzież. Trzymam za Was kciuki!
mocne ! ;D
OdpowiedzUsuń