Są takie tematy, o których w Polsce się nie rozmawia. Z
pewnością jednym z takich zagadnień są pieniądze, czyli generalnie „Powiedz ile
masz hajsu w kieszeni, a powiem Ci, kim jesteś”. Pal licho, że wśród naszych
rodaków panuje przekonanie, że im więcej masz sałaty, tym bardziej skończonym
chujem jesteś. Zapewne ukradłeś, oszukałeś biedną babulinkę z bazaru albo przypadkowo
i całkowicie niezasłużenie odziedziczyłeś po ojcu. Oczywiście nie lubimy też
zbytnio rozmawiać o polityce, bo ostatnimi czasy może się to skończyć wizytą
policji, a w najgorszych przypadkach nawet i wizytą karawaniarza. Jest jednak
jeszcze jeden temat, który od lat zajmuje czołowe miejsca na narodowej liście
tabu – sex.
Miałem to szczęście, że urodziłem się w rodzinie ludzi
inteligentnych, otwartych i ciekawych świata. Seks nigdy, ale to przenigdy nie
był w mojej rodzinie tematem zakazanym. Na początku, szczególnie, kiedy
dorastałem bardzo mnie to krępowało. No bo jak to tak z ojcem otwarcie porozmawiać
o tym, że właśnie pierwszy raz pocałowałem Maryśkę i to z języczkiem. Bałem
się, że ojciec mnie wyśmieje. Po co ja mam mu o tym mówić? Ma swoje problemy.
Po pierwszym pocałunku przyszedł czas na pierwszą palcówkę, potem minetkę, aż w
końcu upragniony i tak długo wyczekiwany seks. Nigdy nie miałem problemu z tym,
aby powiedzieć rodzicom, że wychodzę i wrócę dopiero nad ranem. Nie
ściemniałem, że idę do kumpla „grać w gry”. Waliłem prosto z mostu „Idę na noc
do Kaśki.” A ojciec, zawsze, za każdym
razem pytał żartobliwie czy wziąłem ze sobą kamizelki kuloodporne.
Rubaszne żarty były w moim rodzinnym domu na porządku
dziennym. Tak samo jak fakt, że rodzice wczoraj wieczorem uprawiali seks,
dlatego było tak ciemno, kiedy schodziłem na dół zrobić sobie kolację i przy
okazji wpadałem na wszystkie meble. Dzięki temu nie mam teraz oporów przed tym,
aby porozmawiać z kobietami o ich fantazjach, o tym, czego pragną, o tym, czego
potrzebują. Seks nie jest niczym magicznym, tajemniczym i zakazanym. To tak,
jakbyś rozmawiał z kobietą na przystanku, czekając na autobus. Wymieniacie się swoimi poglądami, pasjami,
doświadczeniami. Seks jest dialogiem, tylko że w innej formie niż taki, jakiego
uczymy się na lekcjach języka polskiego.
Nie będę ściemniał – uwielbiam seks. Zarówno ten szybki,
intensywny, najlepiej w windzie pobliskiego bloku, jak i ten romantyczny,
delikatny, w objęciach miłości i zaufania. To tak, jak z hamburgerami – lubię
każde i nigdy nie odmówię, kiedy ktoś zapyta, czy skoczymy na kawał soczystego mięcha.
Nie rozumiem ludzi, którzy twierdzą, że seks jest obleśny i nie daje im frajdy.
Wydaje mi się, że albo trafili na nieodpowiedniego partnera albo za seks
uważają podrapanie się po jajkach.
Dopiero podczas zbliżenia ludzie pokazują swoje
prawdziwe oblicza. Dopiero wtedy jesteś w stanie zobaczyć prawdziwą twarz
swojego partnera. Chyba nie odkryję ponownie Ameryki, jeśli stwierdzę, że bez
udanego seksu nie ma mowy o udanym związku. Nie słuchajcie tych, którzy twierdzą
odwrotnie, bo oni oszukują samych siebie, ale jeszcze o tym nie wiedzą. Musi
iskrzyć, w sypialni musi grać, bo inaczej wszystko prędzej czy później się
skończy. Seks jest dyrygentem całego związku – albo zgra się z całą orkiestrą i
poprowadzi ją na szczyty albo po pierwszym koncercie muzycy spieprzą w siną
dal.
Największym absurdem, jaki często słyszę to ten, że
dwójka zakochanych w sobie osób do łózka pójdzie dopiero po ślubie. Ludzie, co
z wami! Myślałem, że średniowiecze już dawno mamy za sobą. A co, jeśli okaże
się, że gość ma tak małego, że lupa nie pomoże, a ty będziesz ciągle pytać czy
już wszedł, nawet, jeśli on doszedł już trzy razy? A co, jeśli okaże się, że
ona lubi tylko „na misjonarza”, a Ty pragniesz, aby Cię ujeżdżała, biła i
podduszała? Seks jest zbyt ważną sferą ludzkiego życia, aby traktować go, jako
nieistotny dodatek, bezwartościowy i wyolbrzymiony element ludzkiego życia.
Seks jest, był i będzie czymś, co sprawia, że ludzie,
chociaż na tę jedną chwilę mogą zdjąć maski i być sobą. Dlatego przestań udawać
przed swoim partnerem kogoś, kim nie jesteś. Szkoda życia. Odkrywaj swoje
ciało, odkrywaj swoje potrzeby i spełniaj swoje fantazje. Nie wstydź się i nie
oceniaj się. Każdy z nas ma jakiś fetysz, i nawet teraz, drogi czytelniku,
czytając te słowa możesz się oburzyć, ale życia nie oszukasz. Lubisz podziwiać,
lizać damskie stopy? Chciałbyś, żeby przebrała się za siostrę zakonną?
Chciałabyś, żeby zakuł cię w kajdanki i przewiązał oczy opaską? Porozmawiaj o
tym szczerze ze swoim partnerem. Nic nie tracisz, a możesz zyskać orgazm, o
jakim inni tylko marzą.
Kto wie, może twoja druga połówka pragnie tego samego,
tyko wstydzi ci się o tym powiedzieć?
Tekst ciekawy tylko trapi mnie jedno... co ma zrobić biedny facet, który ma małego? Już któryś raz się z tym spotykam, żeby nie kupować kota w worku. No ja się z tym zgadzam, tylko co ma powiedzieć biedny facet? Czy on już nie zasługuje na satysfakcjonujący seks? Bo tak wnioskuję z tekstu :P
OdpowiedzUsuńHmm... no musi nadrabiać czymś innym! W końcu "mały, ale wariat!", "małe jest piękne" itp. Będzie trudniej, ale z każdej sytuacji jest wyjście :)
Usuń