Wystarczy, że jedna rzecz się spieprzy. Wystarczy, że w
drodze do pracy wdepniesz w gówno, a możesz już odmawiać zdrowaśkę i zwijać się
z tego świata. To jest bardziej niż pewne, że po gównie wpadniesz w jedyną
dziurę na środku trzypasmowej autostrady, obsra Cię armia rozwścieczonych
gołębi albo trafisz w kulminacyjny punkt największej ulewy od 20 lat. Twoje
życie posypie się jak domino. I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od odpadowych
produktów procesu trawienia, które są czymś tak oczywistym, że każdy żywy
organizm na świecie to robi. Tak, nawet kobiety, drodzy panowie. No właśnie, co
zrobić, kiedy cały świat jest przeciwko tobie?
99,9% ludzi zacznie opowiadać wszystkim dookoła, że ma
pecha. Pecha takiego, że nikt jeszcze większego nie widział. Pech stulecia.
Będą jak mantrę powtarzać zakazane słowo na P i jeszcze bardziej utwierdzać się
w przekonaniu, że cały świat jest przeciwko nim. Uwielbiam proces szukania
przyczyn tego, jak się zaraz okaże, wcale nie tak strasznego stanu rzeczy:
wstałem lewą nogą, nie złapałem kominiarza za guzik, nie podtarłem się trzy
razy - można tak w nieskończoność. Na wszystko znajdziemy wytłumaczenie.
Szkoda, że równie łatwo nie znajdujemy rozwiązania.
Czym jest tak naprawdę pech? Niczym, bo takie coś nie
istnieje. Człowiek tym słowem po prostu tłumaczy swoje gapiostwo, źle
podejmowane decyzje czy najwyklejszy przypadek. Nie daj Boże będzie to ciąg
niefortunnych zdarzeń, a jestem pewien, że w twojej głowie od razu pojawi się
czarna niczym węgiel wizja bolesnej i upokarzającej śmierci. A przecież to nic
innego, jak sytuacje, które ty rozpatrujesz negatywnie, a jeśli spojrzysz na
nie z innej strony, to może się okazać, że wcale takimi nie są. Brzmi jak
pierdolenie o Szopenie? No to teraz słuchaj uważnie.
Wdepnąłeś w to nieszczęsne gówno. Nie wiem sam, dlaczego
tak często się ono przewija w tym wpisie, ale chyba jest idealną personifikacją
pecha. Wyobraź sobie tę sytuację. Jesteś wściekły, bo to twoje nowe, białe air
maxy. Nie dość, że wygląda obrzydliwie, to jeszcze śmierdzi tak, że nawet mucha
odleciała zdegustowana. Najgorsze jest to, że nie masz przy sobie ani
chusteczek, ani trawnika, ani nawet kawałka badyla. Myślisz sobie „Gorzej być
nie może”. I kiedy na język ciśnie ci się zakazane słowo na p, nagle słyszysz
soczyste „kurwa” obok siebie.
Odwracasz się i widzisz wcielenie Wenus. Długie,
ognistorude włosy, pełne i kuszące usta, zielone, duże oczy i malutki nosek.
Nogi niczym u gazeli, wcięcie w talii podkreślone opinającymi pośladki
biodrówkami i ten głęboki dekolt, skrywający pod sobą jędrne, dorodne piersi.
Okazuje się, że ona też wlazła w ten nieszczęsny, śmierdzący placek kupy. Wasze
spojrzenia się krzyżują i nagle wszystko przestaje mieć znaczenie. W dupie masz
swoje nowe kicksy. W dupie masz smród (hmm nie brzmi to najlepiej, ale wiecie,
o co chodzi). Jedyne, co się liczy, to jej hipnotyzujące, szmaragdowe oczy.
Dalszy ciąg tej obrzydliwie romantycznej historii
pozostawiam waszej wyobraźni. Sami widzicie, że na pozór chujowa sytuacja może
okazać się tą najpiękniejszą. Nawet, jeśli na pierwszy rzut oka nie widzicie
niczego przyjemnego we wpadnięciu w dół i złamaniu nogi, to nie załamujcie się.
Owszem, zakują was w gips, ale może dzięki temu odkryjecie sobie pasję do
pisania, bo będziecie chcieli wypełnić wszechobecną nudę? Może przystojny pan
rehabilitant zostanie twoim mężem?
Pecha nie ma. Zapamiętaj to sobie raz na zawsze.
Wytatuuj to sobie na czole, na tyłku, gdzie chcesz. Zmień swoje nastawienie do
świata, a nagle okaże się, że to nie świat był przeciwko tobie, ale ty sam
byłeś swoim wrogiem.
PS. Jeśli jakimś cudem historia o kupie pobudziła twoje
ukryte pokłady romantyzmu, to nie polecam tego sposobu na szukanie miłości
życia. Są znacznie efektywniejsze i przyjemniejsze sposoby!
nie ma pecha i przypadku też nie
OdpowiedzUsuńOtóż to! :)
Usuń