Za gruba. Za chuda. Tapety więcej niż szpachli na 20
letnim Golfie. Włosy nie takie, a i cera jakaś taka zniszczona od fajek. Niektórz,
bardziej wysublimowani nie przebierają w słowach i prosto z mostu sypią
„brzydka morda”. Dzisiaj nie ma czasu na frazesy „nie oceniaj książki po
okładce”. Dostajemy okładkę dopompowaną Photoshopem i nie interesuje nas treść. Czy Tinder ma szansę na zawojowanie serc
XXI wieku?
Na pierwszy rzut oka apka cud, miód, malina. Na
drugi rzut oka cycki, gołe tyłki i spompowane klaty tuż po hardym treningu. Na
czym polega fenomen Tindera? Dla niewtajemniczonych przyspieszony kurs podrywu:
- zakładamy
konto powiązan e z naszym fejsem
- wrzucamy
fotki, które bardziej przypominają Megane Fox i Brada Pitta niż naszą facjatę
- szalejemy
po równie sztucznych fotkach, co piersi Pameli Anderson.
Kiedy dwójka romantyków przypadnie sobie do gustu
poprzez wyrażenie aprobaty w postaci serduszka, mogą zacząć namiętną
konwersację. Nic prostszego. Z biznesowego punktu widzenia – strzał w
dziesiątkę. Żerowanie na ludzkiej nieśmiałości i do pewnego stopnia próżności.
Nie zapominajmy, że w tym wszystkim jest też człowiek. Człowiek mający uczucia,
swoje przekonania czy upodobania.
Jest wiele rzeczy, których nie potrafię zrozumieć związanych
z fenomenem tej aplikacji. Może to dlatego, że nie jestem modelem Abercrombie,
no ale na to niestety wpływu nie mam. To, co mnie przeraża, to fakt, że o ile
kiedyś wśród niepokornych gimbusów modne były wagary, tak teraz modne jest
zakładanie konta do randkowania. Teoretycznie aplikacja pobiera wiek z Facebooka,
tylko że młodociani adepci podrywu zakładają fejkowe konta i nagle osoba mająca
16 lat pozycjonuje się w zakresie 22-25. Tak jak nie da się ukryć głupoty, tak
nie da się również ukryć swojego wieku. Nygusy!
Nie tędy droga! Do nauki, a nie flirtów się zachciało!
Chciałbym się z Wami podzielić dosyć oczywistym, aczkolwiek
zaskakującym faktem. Na początku wrzuciłem zdjęcia, które są pozytywne i
uśmiechnięte. Jestem na nich w jakieś zwykłej koszulce, z plecakiem i mapą.
Lekko nieogarnięty i nieopierzony. Efekt? Cisza, jak makiem zasiał. Dosłownie
ze 2 pary z dziewczynami, które ewidentnie cenią sobie bardziej treść niż
okładkę. Po 3 dniach zmieniłem troszkę klimat i wkroczyłem do grona „samców
alfa”. Fotki z furami czy w koszuli kupionej za zaskórniaki od Taniego
Armaniego i stał się cud. Pary pojawiały się szybciej niż ciąże w gimnazjum .
Pozwólcie, że pozostawię to bez komentarza. Sami oceńcie, ile tak naprawdę dla
Was znaczy Tinder.
To nie tak, że hejtuję Tindera. Wiem, że są ludzie,
którzy dzięki tej aplikacji poznali miłość swojego życia. Wiem również, że są
ludzie nieśmiali. Tylko czy nie większą satysfakcją jest powiedzenie pięknej
kobiecie, że wygląda nieziemsko , zaryzykować i zaprosić ją na kawę? Wiem, że
łatwiej jest przesunąć fotkę kciukiem na ekranie, ale czy jest to równie
podbudowujące?
Nasi dziadkowie dniami pisali wiersze do swoich
miłości, wykradali się z domu, aby po cichu, pod osłoną nocy wskoczyć do pokoju
wybranki swojego serca. Walczyli o nie niczym lwy walczące o swoje terytorium.
Komplementy były tak kwieciste i poetyckie, że sam Mickiewicz by się
zarumienił. Kobiety zalotnie się uśmiechały do mężczyzn, kusiły gracją i
seksapilem.
A teraz posłuchaj mnie uważnie. Tak, Ty. Uwierz w
to, że skoro Twój dziadek dał radę, Twój tata dał radę, to i Ty dasz radę.
Drogie Panie, nie warto udawać niedostępnych niczym zamek w Malborku, aby potem
żałować, że miłość Waszego życia nie zrobiła tego pierwszego kroku. Wystarczy
jeden uśmiech, aby przeżyć niezapomnianą przygodę życia. To dokładnie tak, jak
ze znanym angielskim powiedzenim "you will never have a second chance to
make the first impression.” Zastanówcie się, co będziecie opowiadać w
przyszłości swoim wnukom. To, czy dziadek złapał Was za rękę, kiedy Wy w
ostatniej chwili wskakiwałyście do pociągu czy to, że „zmatchował” Was Tinder.
Zastanawiam się, gdzie się zagapiliśmy. Gdzie
przegapiliśmy moment, w którym o naszej miłości może zadecydować aplikacja
mobilna. Tak jak cesarz w starożytnym Rzymie decydował o życiu walczącego na
arenie jednym ruchem kciuka, tak teraz zataczamy koło i wracamy do
starożytności tylko tyle, że w miłości.
Nie powierzaj swojego szczęścia w ręce cesarza,
tylko zawalcz o nie tak, aby za kilkadziesiąt lat móc powiedzieć sobie przed
lustrem: zrobiłem pierwszy krok i jestem z niego dumny.
To jak, w która stronę
podniesiesz kciuk?
Komentarze
Prześlij komentarz