- Grażynka, jakie plany na tegoroczne wakacje?
- Hmm… może Bałtyk? Dawno tam nie byliśmy.
- Bałtyk?! Grażyna, ja cię bardzo proszę. Jeździmy tam od 10
lat, a Ty, co roku powtarzasz, że dawno tam nie byliśmy. Błagam, pojedźmy na
Malediwy, albo chociaż do Chorwacji!
- Żadne Malediwy i żadna Chorwacja. Mamy swoje morze, to z
niego korzystajmy! Za rok pojedziemy za granicę, a teraz zamiast marudzić,
szukaj lepiej pokoju. Temat uważam za zamknięty.
Bałtyk – niegdyś mekka wczasowiczów, dzisiaj coraz częściej
gorący temat wielu wakacyjnych dyskusji. Jest jak kontrowersyjna gwiazda rocka.
Ma zarówno swoich oddanych wielbicieli, jak i zagorzałych przeciwników. Co by
nie mówić o naszym pięknym morzu, to było, jest i będzie miejsce, o którym
nawet top management, gdzieś w kąciku swojego przestronnego gabinetu, marzy.
Brzmi nieprawdopodobnie?
Pracujemy po kilkanaście godzin dziennie. W korkach tracimy
pół swojego życia, a nadgodziny zabierają nam to, czego nie zabrały korki. Nie
da się ukryć, że tym, co nas motywuje i jest naszym paliwem, są wakacje.
Wakacje z rodziną, gdzieś z daleka od cywilizacji. Trzeba naładować
akumulatory, bo kolejny urlop będzie za rok, może dwa. Kiedy nasz wniosek
urlopowy, w końcu przedrze się przez wszystkich korpocerberów, ochoczo
zaczynamy planować tak bardzo upragniony wypoczynek. W głowie słychać tylko
głos euforii „To będą moje najlepsze wakacje!”.
Życie jednak szybko sprowadza nas do parteru.
Egipt czy Tunezja, dzisiaj nie są tak łakomymi kąskami, jak
jeszcze kilka lat temu. Ze względu na niestabilną sytuację, jaka panuje w tych
Państwach, Polacy niechętnie wybierają te kierunki. W takim razie, może
Chorwacja? Może Malediwy, albo Wyspy Kanaryjskie? Na samą myśl o tych
miejscach, nasz portfel szykuje się do „akcji ewakuacji” i ogłasza swoją
upadłość. I tak oto, krok po kroku, nieuchronnie zmierzamy w kierunku naszego
ukochanego Bałtyku. Tak naprawdę, dopiero teraz rozpoczyna się prawdziwa jazda
bez trzymanki.
To już nie są te czasy, kiedy polskie morze było
konkurencyjne cenowo. Jednak w głowach wielu Polaków ono nadal takie jest. Nikt
nie sprawdzi faktycznego kosztu dojazdu na malownicze wybrzeża Dalmacji. Nikt
nie sprawdzi cen hoteli na Maderze. Dlaczego? Bo z pewnością będzie drogo.
Lepiej odłożyć trochę grosza, zacisnąć pasa nad Bałtykiem i w przyszłym roku,
jak na prawdziwego korpomena przystało, pojechać na Bali. Dziwnym trafem, po
takich wakacjach nad polskim morzem wracamy z pustym portfelem i szybką
pożyczką zaciągnięta w Providencie.
Właściciele ośrodków wypoczynkowych doskonale zdają sobie z
tego sprawę. W wywiadach otwarcie przyznają, że w tym roku podnieśli cenę nawet
o 100 złotych za pokój. Efekt?
Zainteresowanie na takim samym poziomie, jak rok
wcześniej, a nawet większe. Pobyt całą rodziną, w hotelu o wysokim standardzie,
to koszt rzędu 5-6 tysięcy tygodniowo. Jeśli cena Was jeszcze nie przeraziła,
to fakt, że miejsca są już zajęte od dłuższego czasu, może skłonić niejednego człowieka
do delikatnej refleksji. W przypadku wakacji nad polskim morzem, refleksja się
przyda i to całkiem sporo refleksji.
Co jest takiego magicznego w Bałtyku, że ludzie potrafią
odstawić swoje marzenia na bok i kolejny raz udać się w krainę ściskiem i chciwością
płynącą? Na plaży typowy Janusz z parawanem, który wstał o 6 rano, aby zająć
powierzchnię kilku hektarów. Co z tego, że jest tylko on i jego żona.
Przyjechał na wakacje, to mu się należy. Zgłodniałeś? W przydrożnej budce czeka
na ciebie mrożona ryba, smażona na starym oleju, bo przecież dostęp do ryb nad
morzem, jest tak bardzo utrudniony. Oczywiście trzeba też gdzieś spać. Jeśli o
noclegu nie pomyślałeś kilka miesięcy wcześniej, to pozostaje ci bieganie od
drzwi do drzwi i błaganie o wolny pokój. W końcu znajdziesz obskurny kąt na
poddaszu, gdzie farba pamięta jeszcze lata 60, a leżąc w łóżku będziesz się
zastanawiał, czy to nadal materac, czy już może podłoga.
O tym, co nam doskwiera podczas wakacji nad Bałtykiem, można
by śmiało napisać pracę naukową. Co roku narzekamy. Słysząc, jak koleżanka z
pracy podczas lunchu opowiada o Dominikanie, nóż otwiera nam się w kieszeni.
Pół biedy, jeśli opowiada tylko o samych atrakcjach. Gorzej, jeśli poruszy
temat ceny i okaże się, że zapłaciła mniej niż nasz dwutygodniowy wypad nad
polskie morze. Wtedy ten nóż, otwiera się zdecydowanie zbyt szybko.
Ja tymczasem żegnam was, bo właśnie otrzymałem potwierdzenie
rezerwacji pokoju w Jastarni. Udanych wakacji!
Komentarze
Prześlij komentarz