Przejdź do głównej zawartości

Polecane

Czy zazdrość jest dobra?

Pytanie równie trudne, co pytanie o istnienie Boga. Jeden rabin powie tak, drugi powie nie. No, ale czy właśnie takie pytania nie są najbardziej kuszące? Czy to nie one sprawiają, że każdego ranka budzisz się ciekawa świata, gotowa na wyzwania i stawienie czoła pytaniom bez odpowiedzi? Bo właśnie pytanie o zazdrość jest jednym z nich. Nie ma na nie odpowiedzi. Takiej jednej, solidnej, którą można by było wpisać do słownika.

Koniec


 „To już jest koniec, nie ma już nic. Jesteśmy wolni, możemy iść” – śpiewały Elektryczne Gitary. Tak na marginesie, czy tylko mi ten utwór kojarzy się z końcem matur i opuszczaniem licealnych murów we łzach i objęciach przyjaciół, którzy mieli być na całe życie a brutalna rzeczywistość szybko pokazała, że to były tylko puste niczym obietnice polityków słowa? Wiem, jestem za bardzo sentymentalny i nie myślcie sobie, że nie obrywam po głowie z tego powodu. To właśnie przez ten sentyment coraz mniej filmów oglądam, bo każdy w jakimś stopniu kojarzy mi się z moimi ex.

Tak, to już jest koniec.

Koniec nigdy nie jest przyjemny. Ups, przepraszam! Oczywiście, niektóre końce, szczególnie te okraszone orgazmem są turbo przyjemne, ale to już inna historia. Generalnie koniec to przekichana sprawa. Koniec związku, koniec pewnego etapu życia, koniec życia, ale to już taki ostateczny level, hardkor, tylko dla wtajemniczonych. My, to jeszcze jakoś to przetrawimy – pół litra na głowę albo butelka wina i po problemie. Za to maluchy, koniec przeżywają najintensywniej. Koniec bajki, koniec wariowania na placu zabawa – to jest dopiero tragedia! No i co, przyszedł i czas na mnie.

Tak, to już jest koniec.

I teraz pytanie – koniec czego? Bloga? No i już spieszę z wyjaśnieniem – nie, to nie jest koniec bloga. Także wszystkich tych, którym serce przez moment zamarło uspokajam. Odpowiedź leży na przeciwstawnym biegunie. Niektórzy twierdzą, że do trzech razy sztuka i chyba muszę się z nimi godzić. Dwa razy próbowałem z tym skończyć i zbyt długo nie udawało mi się wytrwać w postanowieniu. Wierzę, że tym razem będzie inaczej.

Tak, to już jest koniec.

To jest właśnie jeden z tych nielicznych, dobrych końców, bo jest końce czegoś złego i jednocześnie zapowiedzią czegoś dobrego. Koniec leniuchowania i szukania wymówek. 

Koniec obwiniania wszystkich wszystkiego dookoła. Koniec życia wyświechtanymi frazesami i pustymi słowami.

Tym oto tekstem ożywiam blog http://mrzagadkaozyciu.blogspot.com/ i obiecuję przed wszystkimi czytelnikami, że będę regularnie pisał. W każdą niedzielę, o stałej porze będzie wlatywał nowy tekst. Tematyka – przeróżna! Od seksu, poprzez przemyślenia o życiu, a skończywszy na recenzjach i tym, co sprawiło mi w tym tygodniu największa radość. Będzie też o smutku, przemijaniu i odrzuceniu. Poruszę tematy trudne, często omijane, unikane. Jedno się nie zmieni – będzie szczerze, prosto z serducha, bez pozerstwa i sztuczności, czyli jak u mamy.

I to, moi drodzy, jest dopiero początek.

Komentarze

  1. Już sie bałam, że to koniec niebanalnych postów na fejsbuku i tekstów na blogu. Zatrzymanie akcji serca już za mną. I to uczucie ulgi. Przyjemny koniec czytania posta 👌

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo przyjemności zawsze trzeba zostawić na koniec! Dzięki :)

      Usuń
    2. Hah czy ja wiem.. chociaż w sumie sama zawsze tak robie ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze posty